
Współczesne Katowice, nowoczesne korporacje i magia z czasów, o których wszyscy woleliby zapomnieć. Na osiedlu Tysiąclecia zostaje zamordowana agentka służby ochrony, powołanej do pilnowania, by zwykli ludzie nie odkryli istnienia czarów. W wyniku intryg magicznych organizacji śledztwo prowadzi francuski pechowiec i ambitna studentka z Gdańska. Nie znają miasta, nie wiedzą komu mogą zaufać, a nie ulega wątpliwości, że ktoś próbuje ich zabić. Jeśli chcą wyjść z tego cało, muszą się sporo nauczyć o śląskiej mitologii, lokalnej kuchni i sobie nawzajem. Czy w czasach Internetu jest jeszcze miejsce dla magii? Czy ludzie pochodzących z różnych regionów i stuleci są w stanie znaleźć wspólny język? I najważniejsze pytanie: czy można jeść krupnioki na śniadanie? Fragment książki: – To co chciałeś zgłosić? – Morderstwo – powiedziałem cicho. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, a ołówek wypadł jej z ręki i potoczył się po podłodze. Strasznie bezpieczne miasto te Katowice. W Barcelonie urzędniczka nie przerwałaby malowania paznokci. Co ja mówię? Nie wyjechałaby poza obręb wymyślnego wzoru. – Rozumiem – skłamała. – Przy użyciu magii? – Inaczej bym nie zgłaszał. – No tak. Wie pan, kto był sprawcą zdarzenia? O, więc przeszliśmy na pan. – Ja.